Leśnie opowieści

Leśnie opowieści
 Pewnie każdy z was był przynajmniej parę razy w lesie. Czy to na grzyby, na spacer z psem. Powodów, żeby połazić po lesie jest mnóstwo. Ale mało kto znajduje chociaż jeden powód, żeby usiąść pod drzewem, wciągnąć świeże powietrze i wpatrywać się w korony drzew poruszane przez wiatr.


 Las daje nam więcej niż myślimy. Od wymiany CO2 na tlen, przez dobra naturalne, takie jak grzyby, zioła i rośliny,  po inspiracje dla wielu pisarzy i poetów.


 Człowiek jest pochłonięty czasem. Musi wypisać pity, odebrać dziecko ze szkoły, pójść na zakupy, odwiedzić rodzica w szpitalu. Kiedy patrzę przez moje młode oczy na świat dorosłych widzę to. Czyli zero czasy na cokolwiek. Wszystko musi być zaplanowane, ustalone. Ale nie ma co się dziwić. Kiedyś próbowałam bawić się w dorosłego i nie było to aż tak przyjemne i proste jak sobie wyobrażałam. Jednak tak już jest, dorośli są dorosłymi, a dzieci dziećmi. Koło życia, schemat, plan. Po prostu, trzeba się z tym pogodzić.


 Często przechadzając się po lesie myślę o tym czy te wszystkie legendy, baśnie, prozy o mistycznych zwierzętach to prawda. Siadam na miękkim mchu i zastanawiam się jak by to było spotkać takiego fauna lub driadę. 
 Czasem boli mnie fakt, że mogę ich spotkać tylko w mojej wyobraźni.


 Przechadzam się głównymi ścieżkami i niespodziewanie uciekam gdzieś na bok. Zawsze potrafię znaleźć drogę powrotną. Mam dobrą orientacje w terenie, słońce wskazuje mi drogę do domu, a dźwięk morza i szum prowadzi mnie do wody.


  Jednak panuje tam pewien rodzaj spokoju i ukojenia, magia. Nawet w najmniejszej igiełce, listku czy ptaszku jest coś niezwykłego. I to jest właśnie coś niepojęcie niesamowitego!


 Każdy ma swoje miejsce w którym czuje się pewnie, jak w domu, może być to biblioteka, sklep z grami, park. Moim małym światem jest las...

Do zobaczenia!

Exodus Conf 2016

Exodus Conf 2016
 Hej, tak jak pisałam trochę się u mnie działo. Podjęłam się pierwszej współpracy, dostałam duże zamówienie i pojechałam na Exodus! 
 Ciężko jest mi podsumować tak wielkie wydarzenie. Ciężko mi w ogóle napisać co to było. Jednak mam ułatwione zadanie, ponieważ na oficjalnej stronie Exodusu jest bardzo ciekawy tekst, który mówi o tym czym jest Konferencja Exodus:

"EXODUS CONF jest niezwykłym wydarzeniem, łączącym w sobie elementy inspirującej konferencji oraz wyjątkowego festiwalu. W jego centrum jest Jezus - Imię, które od 2000 lat pozytywnie przemienia świat i jest źródłem inspiracji dla milionów ludzi na całym świecie. Celem konferencji nie jest promowanie pustej religijności, a raczej zachęta do podjęcia wyzwania, by nawiązać relację ze Stwórcą. Wydarzenie kierujemy do wszystkich, którzy chcą zbliżyć się do Boga lub poznać ludzi, którzy są Nim zafascynowani.
Zachęcamy do WYJŚCIA poza ramy swojego myślenia i przyzwyczajeń, do rozwoju i poszukiwania nowych możliwości, do zmiany mentalności i do bycia odważnym w kreowaniu rzeczywistości wokół siebie. Pokazujemy na cel, starając się jednocześnie wyposażyć we wszystko, co w życiu niezbędne, aby go osiągnąć. EXODUS to czas, który wzbogaca nie tylko o wspomnienia, ale także o marzenia i świeżą energię do działania, to cztery dni wypełnione spotkaniami, koncertami, warsztatami oraz atrakcjami, które w nowoczesnej oprawie tworzą niepowtarzalny klimat."

 Wybrałam się na Exodus po raz pierwszy, nie wiedzieć czemu chciałam zostać wolontariuszem. I nie wiedzieć czemu zostałam nim. Pracowałam w Kids Zonie, w rejestracji. Udało mi się w dużej mierze skorzystać z wykładów. ale zacznijmy od początku.
 Jako wolontariusz musiałam przyjechać trochę wcześniej, a mianowicie dzień wcześniej. O północy byliśmy już na Ergo Arenie w Gdańsku. Poszłam do sali Kids Zonu i tam również spałam. Tego dnia nie robiliśmy zbyt wiele, więc nam jako jedynym udało się spać najdłużej (aż 4 godziny). następnego dnia już od 7 rano zabraliśmy się pracy.



 Mieliśmy wstępny pomysł. Zaczęliśmy od podstaw, później elementy kulminacyjne i szczegóły, takie jak kwiatki , chmurki na podłodze, światełka za materiałami, które były wisienką na torcie.  
 Musieliśmy zarejestrować się wcześniej niż uczestnicy, którzy zaczęli się zjeżdżać już od 12.



 Skończyliśmy wieszać dekoracje dopiero o 16-17. W między czasie była przerwa na pyszny obiadek. 
 O 18 miał się oficjalnie zacząć EXODUS!!! Mimo służby o tej godzinie udało mi się wejść na Arenę, na której mówił nie kto inny jak Sam Childers. Prawdopodobnie możecie go kojarzyć z filmu "Kaznodzieja z karabinem". 
 Po za wystąpieniem na głównej scenie, dwukrotnie, poszłam na jego dwa wykłady.


 I jedyne co udało mi się do niego powiedzieć to: "You talk like an angel, that was amazing". Co znaczy: "Mówisz jak anioł, to było niesamowite". Dopiero później się zorientowałam, że założył fundacje "Angels of East Africa". Ciekawy zbieg okoliczności...


 Całą konferencja obracał się wokół jednego hasła przewodniego 1>99 bardzo nielogiczna nierówność, już wa tłumaczę o co chodzi:
 To, co niepojęte dla człowieka, jest wyrazem miłości Boga. Nieważne, jak bardzo poplątało Ci się życie, Bóg widzi właśnie Ciebie i chce Ci pomóc, jak pasterz zagubionej owcy. A co, jeśli już jesteś bezpieczny? Możesz dołączyć do niezwykłej ekspedycji. Docierać z Bogiem w najciemniejsze miejsca, w poszukiwaniu kolejnych zagubionych. Możesz znaleźć 99 powodów, by tego nie zrobić. Bóg nie znalazł ani jednego, by nie zrobić tego dla Ciebie. WYJDŹ z bezpiecznego miejsca, które znasz, bądź gotowy przyjąć wyzwanie apostoła Pawła: "stałem się wszystkim dla wszystkich, aby uratować niektórych". Czy to oznacza porzucenie starych przyzwyczajeń? Możliwe. Czy to jest trudne? Bardzo możliwe. Czy jest tego warte? Na pewno!


 Jak wspomniałam wyżej główną gwiazdą tegorocznego Exodusu był Sam Childers. I jeżeli bardzo chcecie posłuchać tego co mówił ten niesamowity człowiek możecie obejrzeć transmisję, która została nagrana na YouTube. Są tam filmy nie tylko z przemówień Sam' a, ale również innych mądrych ludzi. Dla ciekawskich mogę powiedzieć, że brałam udział w oficjalnym rozpoczęciu
Jeżeli ciągle wam mało, to na stronie na Facebook' u będą pojawiać się zdjęcia, filmy i dużo innych różności.

 Podsumowując, pomimo dużego zmęczenia, potu, wysiłku i różnych komplikacji chcę jechać za rok! atmosfera była niesamowita, w powietrzu wisiało coś dobrego. Nadal ciężko coś więcej napisać o tym wydarzeniu, po prostu musicie przyjechać w następnym roku!

Do zobaczenia!

Jak zaoszczędzić czas? - Zipped

Jak zaoszczędzić czas? - Zipped
 Z samego rana przed szkołą lubię sobie czasem poleżeć bezczynnie w łóżku. Jednak nie raz przez takie leniuchowanie musiałam biec na autobus, gdzie najczęściej były to tylko 3 minuty do odjazdu. Nie długo szukałam przyczyny tego problemu, były nim buty. A właściwie zawiązywanie ich. No, ale niestety nie da się znaleźć rady na wszystko. Tutaj się pomyliłam. Jak z nieba spadł mi produkt o nazwie "Zipped".  


 Zipped, czyli suwak na sznurówki lub sznurówki na suwak, to pomysł 27-letniego Adama Tumińskiego z Lubawki na Dolnym Śląsku. - Każdy, kto nosi buty sznurowane może zamontować sobie szybko zamek błyskawiczny i ułatwić zakładanie i ściąganie butów - tłumaczy działanie pomysłu Tumiński. - Oprócz tego w ten sposób nie niszczymy tak szybko obuwia, a na dodatek możemy je trochę odświeżyć - również takie zalety dostrzega projektant.


 Produkt bardzo mnie zainteresował, ponieważ wygląda dość nietypowo. Zaraz po otworzeniu poczuła mocny zapach gumy, ale to typowe dla nowych towarów. Założyłam jednego Zippa na buta i postanowiłam wykonać test. W jednym z filmów stworzonym przez firmę jest porównanie ile zajmuje czasu założenie i ściągnięcie buta ze sznurówkami i Zippami. Widać, że zamki błyskawiczne wygrywają. Ja sama postanowiłam wykonać takie porównanie.

Na początek zapinanie butów:
Zipped 15:17 sekund
Sznurówki 40:95 sekund

Rozwiązywanie:
Zipped 3:58 sekund
Sznurówki 13:43 sekund

Zdecydowanie można stwierdzić, że Zipped oszczędza czas. 


Gdzie kupić?
 Od niedawna ten produkt pojawił się w internecie, na stronie allegro.pl. Jednak uważam, że cena jest troszeczkę wygórowana. Nie ma co się dziwić. Dopiero co wszedł na rynek i koszta muszą się zwrócić. Ale nie o marketingu chciałam pisać. 

 Jest jeszcze jeden, moim zdaniem największy, plus. Mianowicie wygoda. Kiedy na lewej nodze miałam but ze sznurówkami, a na prawej Zippy czułam zdecydowaną różnicę. Na lewej nodze czułam pewnego rodzaju ucisk i dyskomfort. Zaś na prawej nodze nie było tego uczucia.


 Podsumowując. Jest to niezwykły wynalazek i jestem pewna, że kiedy skończą mi się ferie już nigdy nie spóźnię się na autobus lub nie będę musiała na niego biec. Jestem pewna, że Zippy będą miały swoją sławę.
Jedynym minusem jest cena, moim zdanie zbyt wysoka.

Do zobaczenia!

12.02.2016 - Ferie

12.02.2016 - Ferie
 Każdy dzień za każdym wygląda tak samo, jeden od drugiego wyróżnia tylko plan lekcji i ilość sprawdzianów bądź kartkówek. 
Zaczęły mi się ferie zimowe, mam ambitne plany, które przełamią moją rutynę szkolną. Mój poziom energii już dawno się wyładował, a mianowicie wtedy, kiedy jechałam do szkoły.


 To jak wyglądają moje ferie zobaczycie niebawem. Będzie coś nowego i niezwykłego jednocześnie. 
Wiem, że te 2 tygodnie nie będzie tak przyjemne, nie ma śniegu, a więc nie nauczę się jeździć na snowboardzie, ale i tak mogę pójść na lodowisko.

 No, to tyle, Nie chciałam was zanudzać, ale pewnie mi nie wyszło. Zamysł był tylko taki, żeby nie było pustki, w następnych tygodniach posty będą lepsze.
Do zobaczenia!

Myśląc inaczej

Jestem głupia.
Jestem brzydka.
Jestem niepotrzebna nikomu.
Nikt mnie nie rozumie.
Wszyscy są przeciwko mnie.
Nic nie potrafię zrobić dobrze.

 Nie jesteś głupia, tylko nie znasz odpowiedzi na jedno pytanie na teście.
 Nie jesteś brzydka, to te czasy sprawiają, że wszystko co naturalne jest brzydkie.
 Jesteś potrzebna JEMU. I on zawsze będzie przy Tobie. 
 Nikt Cię nie rozumie, bo nikomu nie dajesz się zrozumieć.
 To Twoje myśli są przeciwko Tobie.
 Nie potrafisz zrobić dobrze tego co Ci nie wychodzi. Zrób coś w czymś jesteś dobra, a z pewnością Ci wyjdzie.

 Ludzie potrafią myśleć bardzo pesymistyczne nie analizując wcześniej sytuacji. Zawsze znajdzie się
coś pozytywnego w danym momencie. To tylko zależy od naszego patrzenia na świat. 
Możemy patrzeć, ale nie widzieć.
Możemy słuchać, ale nie usłyszeć.

     Wszystko jest kwestią perspektywy...

Do zobaczenia!
PS: Uśmiechnij się.

Libster Blog Awards #2

 Dziś jest ten piękny dzień zwany poniedziałkiem, jaj. Dziś mam supcio pupcio LBA. Dostałam nominacje od kochanej Aravaeny. Pytań jest więcej niż poprzednio - poprzednia nominacja - tak więc zapraszam.

1. Skoro już padło tyle pytań o postaci fikcyjne, z którymi każdy z nas się utożsamia, jaką, według Ciebie, jesteś?
 Gdybym miała wybrać tylko jedną to byłby to niezmiernie ciężki wybór. Jednak po namyślę wybrałabym Ninę z książki Anny Kańtoch "Tajemnica Diabelskiego Kręgu". 

2. Co zawsze Cię wzrusza kiedy tego słuchasz, oglądasz to lub czytasz?
 Kiedy słucham piosenki COMY "100 tysięcy jednakowych miast" wzrusza mnie po prostu tekst. Mam wielki sentyment do zespołu i utworu. Jednak jeżeli chodzi o film najbardziej popłakałam się przy filmie Tima Burtona "Wielkie Oczy"  i "Edward nożycoręki". W jednej, jak i drugiej produkcji jest coś innego. Filmy Tima mają to do siebie, że mają pewien charakter. Przy książce ostatnio ciężko mnie rozczulić. Pamiętam książkę "Lessie wróć" ona głęboko zapadła w mojej pamięci. 

3. Gdyby dane było Ci wybrać uniwersum, w którym miałabyś/miałbyś spędzić resztę życia, co byłoby Twoim wyborem?
 Gdybym miała taką możliwość byłaby to moja wyobraźnia. Jest to połączenie wszystkich seriali, które przeczytałam i wszystkich przeczytanych przeze mnie książek. No i oczywiście moja chora wyobraźnia.

4. Gdybyś miał(a) spędzić resztę życia z postacią fikcyjną, kto by to był (możesz wybrać tylko jedną)?
 Kucze, serio, tylko jedna? Byłby to Will z serii książek "Tunele".

5. Lądujesz na bezludnej wyspie. Masz ze sobą scyzoryk, kartkę papieru i ołówek. Co zrobisz najpierw?
 Według zasad surwiwalu powinnam najpierw rozpalić ogień. Więc nazbierała bym drewna, kartkę poświęciła na rozpałkę (chociaż nie wiadomo jak duża jest ta kartka, no i jak gruba z resztą też nie). A ołówkiem narysowała bym na kamieniu buźkę i nazwała go bogdan (jak moja kostka). I dalej żyłą bym długo i szczęśliwie z moim kamyczkiem.

6. Co ostatnio rozśmieszyło Cię tak bardzo, że ciężko było Ci złapać oddech?
 Patrząc na moich znajomych, klasę i na to jak spędzamy czas to co chwilę są takie sytuacje. Ale ostatnio znalazłam filmik z serialu The Walking Dead. Co prawda widziałam go już wcześniej, jednak niedawno sobie o nim przypomniałam. Jeżeli ktoś nie zna serialu to bardzo polecam, tylko w ostatnich sezonach trzeba być odpornym na dużą ilość flaków.

7. Masz wybór pomiędzy talentem do rysowania, pisania i śpiewania. Na co się zdecydujesz?
 Nie chwaląc się rysować umiem. Może nie jest to niezwykle wysoki poziom, ale ważne, żeby sprawiało mi to radość. Mój głos jest bardzo niski, a że większość piosenek ma wysokie tony to wychodzi na to, że nie umiem śpiewać, ale to przebolewam. Gdy pierwszy raz przeczytałam to pytanie pomyślałam sobie "chcę mieć talent do pisania", ale z drugiej strony wyszło by na to, że tak o by się pojawił. Było by to smutne, ponieważ to trochę jak iść do sukcesu po trupach lub na skróty. Wolę nie wybierać nic i sama zapracować na swój sukces.

8. Jakiej postaci chcesz zrobić cosplay?
 Zrobiłam już cosplay Raven z Młodych Tytanów, na sylwestra, niestety zdjęcie gdzieś się zagubiło. Z koleżanką marzy się nam odtworzenie Dipper' a i Mabel z Wodogrzmotów Małych. Chciałam też spróbować którąś postać z Pory na Przygodę.

9. Jaki język chcesz znać perfekcyjnie?
 Któryś z języków skandynawskich lub włoski. Chcę się w przyszłości wyprowadzić do któregoś z krajów łosi lub do Włoch. jednak wiem, że chociaż by szwedzki jest bardzo trudny, uczyłam się go przez pół roku - co prawda sama - i pamiętam tylko jak jest ośmiornica.

10. Do jakiego kraju chcesz pojechać?
 Jak wspomniała wyżej marzy mi się Szwecja lub Italia. Ostatnio w Szwecji byłam 2012 roku w moje urodziny, zakochałam się w tym kraju. Najpiękniejsza była dla mnie flora i fauna. Kiedy pojechałam do Włoch (co było we wrześniu ubiegłego roku) spełniłam swoje marzenia, żeby zobaczyć na żywo koloseum. Jednak zafascynowałam się tym krajem już wcześniej, kiedy w naszej szkole było kółko, gdzie uczyliśmy się właśnie tego języka. 
Nauczycielka powiedziała, że mam predyspozycje do władania tym językiem, tak zaczęła się moje fascynacja tym krajem.

11. Kim chcesz być w przyszłości?
 O tym możecie poczytać w poście "Kim ja będę?". Jest on z 22 października, ale nadal mam wątpliwości co do mojej przyszłości. Od jednych słyszę, że nie warto, że powinnam cieszyć się życiem, a nie martwić o zawód. Jednak czasy się zmieniają i za 10 lat może być zapotrzebowanie na ludzi, którzy piszą blogi lub na ludzi, którzy potrafią tylko kopać rowy. To jest najbardziej przerażające w przyszłości, ale coś co jeszcze bardziej mnie przeraża to to, że nie będzie żadnej przyszłości i najważniejsze będzie przetrwanie...

Na dziś to tyle. Posty będę ukazywać się w poniedziałki, środy, piątki i niedziele. Myślę, że was nie zanudziłam.

Do zobaczenia!

Nie czekaj na cud

 Zawsze, kiedy mam zajawkę na coś nowego chce od razu być jak najbardziej obeznana w danym temacie. Kiedy chciałam grać na gitarze nauczyłam się może dwóch chwytów, a później czekałam na to, aż będę wyśmienicie grać. Po pół roku posiadania instrumentu nadal nic nie potrafię, ale w pewnym momencie myślę sobie: Ej, wydałam trochę pieniędzy na tą gitarę nie po to, żeby leżała pod moim łóżkiem, a żeby na niej grać. I tak właśnie zrobiłam. Zaczęłam się uczyć, tym razem powoli. Nie zaczynałam od razu od ciężkich akordów, a od bardzo prostej na początek piosenki.
 W życiu często chcemy iść na skróty, przez co często się zniechęcamy. Kiedy kupujemy kredki i czekamy, aż narysujemy coś wspaniałego. Właśnie, czekamy. 
Czekamy na to, aż będziemy dobrze gotować, a tymczasem odgrzewamy mrożonki. 
Czekamy na tą jedyną osobę siedząc w domu z lodami i kotem.
Czekamy na umiejętności, które zyskamy przez nic nie robienie.
 Czekając marnujemy czas, który możemy przeznaczyć na realizacje naszych celów. Także nie czekaj na cud, spraw abyś sam go stworzył.
Do zobaczenia!

Nie jest aż tak źle jak myślisz

 Hej! Na pewno nie raz każdy z nas miał taki dzień, że myślał, że wszyscy są przeciwko niemu, że zmarnował wszystko, że nic mu nie będzie już nigdy wychodzić. Można by było wymieniać tak bez końca. Ale czy warto? Znam parę osób, które mówiły tak sobie przez wiele dni, tygodni, miesięcy, lat, aż w końcu przestały całkowicie w siebie wierzyć. Ich drogi jeszcze bardziej się rozwidlały na wiele różnych problemów, z których do dziś nie mogą wyjść, a to wszystko przez jeden gorszy dzień. Jedni z tego wyszli, a inny nadal siedzą w swoim świecie nostalgii.
 Ale do czego właściwie zmierzam? A do tego, żebyście wiedzieli, że nie jest aż tak źle jak myślicie.
Oczywiście wiem co teraz sobie myślicie, przecież wiadomo, że każdy ma zły dzień, ale po co zagłębiać się w smutku, skoro można po prostu zjeść czekoladę, ona jest dobra na wszystko. Każdy ma taki dzień, w którym najchętniej schowałby się pod koc i grał na telefonie. To jest normalne, a nawet potrzebne! Człowiek nie był by w stanie żyć bez takich chwil melancholii.
 Więc za każdym razem, kiedy pomyślisz, że jesteś do niczego, że masz wady - a ma je każdy - że mogło by być lepiej, to zapamiętaj jedno: nie porównuj się do innych! To jest najgorsze co my, ludzie robimy, a okazuje się to bardzo częste.
Nie wiesz co los dał tej osobie!

 Mam przyjaciółkę, zapoznałyśmy się już pierwszego dnia w nowej szkole. Była niezwykle uśmiechnięta i bardzo pozytywnie nastawiona do życia. W głowie już myślałam nad tym jak wygląda jej życie, i co dał jej los. Moje wyobrażenia i rzeczywistość różniły się, niczym czerń i biel. Jednak ona nadal, do dziś uśmiecha się, a na korytarzu tańczymy i klaszczemy. 

 Bardzo lubimy szukać negatywów niż pozytywów. W takich chwilach zwątpienia czy też smutku najczęściej myślimy o samych przykrych sytuacjach, które nas spotkały. Lepiej wspominać przyjemne momenty, w których byliśmy na prawdę szczęśliwi. Pierwsza samodzielna jazda na rowerze, pierwszy ząb, pierwszy pocałunek...
To co jest pierwsze, z reguły daje nam najwięcej szczęścia, dlatego warto próbować nowych rzeczy.
Do zobaczenia!

Dlaczego Filozofie do kotleta...? - urodziny bloga

 Pamiętam jak równo rok temu wstawiłam swój pierwszy post. "Jak nie umiesz, to przestań". Teraz, gdy to czytam, wiem, że cały świat pisarski był dla mnie czymś zupełnie nowym i niezwykłym. Kiedyś pisałam jedynie opowiadania w zeszytach, a teraz mam wielu czytelników z różnych części Polski.
 Moja przygoda z pisaniem zaczęła się tak jak każdego, a mianowicie od "książki" w zeszycie. Pierwsze moje opowiadanie tego typu miało 2 rozdziały może po 3-4 strony. Było to połączenie Hanny Montany, Demi Lovato i jeszcze paru innych gwiazd modnych za czasów mojej podstawówki. Nie było to zbytnio nic oryginalnego, ale pamiętam, że nauczycielce od polskiego się podobało.
 Nieco później zaczęłam pisać kolejne opowiadanie, ale było ono już o wiele, wiele dłuższe, miało 80 stron, a nadal jest nie skończone. Jestem z niego niezwykle dumna, ponieważ fabuła była bardzo rozbudowana i jednym słowem moje zeszytowe opowiadanie jest dla mnie inspiracją do dalszego pisania. Wiem, że skoro dałam radę napisać tyle (co zazwyczaj ciężko mi idzie) to dam radę i jeszcze więcej.
 Następnie pisałam krótkie opowiadania takie jak "Skażeni""Kolorowa wojna" lub krótka notka w wersji przemyśleń "Mój świat". 
Pojawił się jeden wiersz: "Martwy polonez" i wiele innych ciekawych postów.
Miałam jeden post podsumowujący 5 miesięcy blogowania, w nim opisałam wyniki mojego eksperymentu "eksperymenty na ludziach".

* * *
 Zanim jednak zaczęłam pisać te wszystkie posty założyłam bloga: "drobna uwaga, wszyscy umrzecie". Niestety już nie istnieje. Przez ponad 2 miesiące co tydzień publikowałam na nim opowiadania. Następnie przeniosłam się z witryny blog.pl na blogspot.com.
Tam również publikowałam opowiadania, raz spróbowałam wstawić pierwszą filozofię do kotleta
 Tak bardzo spodobał mi się ten styl pisania, że założyłam właśnie "Filozofie do kotleta...". Tak właściwie to zrobiłam to bardzo spontanicznie i bez konkretnego namysłu, tak po prostu... I oto tu jestem, pisząc te słowa.
 Na samym początku bloga chciałam pisać swoje przemyślenia, myśli, emocje, ale wyszło jak wyszło. Co teraz? Teraz chcę pisać motywacyjne, ale spokojnie, nadal zostanę przy filozofiach. Czuję, się dobrze w luźnych motywacyjnych postach.
Chcę być bardziej systematyczna i regularna jeżeli chodzi o posty. 

 Podsumowanie ankiety:
KONKURS z super nagrodami!!!
  10 (38%)
 
Więcej filozofii do kotleta!
  13 (50%)
 
Jakąś niespodziankę!
  9 (34%)
 
Coś kreatywnego :D
  11 (42%)
 
To co jest odpowiada mi ;)
  4 (15%)
 

O tym kiedy będą pokazywać się posty podam wam niebawem. To chyba tyle. Nie mam wprawy w pisaniu takich postów... Może kiedyś jej nabiorę.
Do zobaczenia!
Copyright © 2016 Filozofie do kotleta... , Blogger