Nie jestem już GIMBUSEM

Nie jestem już GIMBUSEM
Każda chwila, która mogłaby być wykorzystana lepiej, jest stracona.
~Jean-Jacques Rousseau
 Zostałam absolwentką gimnazjum. Nie jestem już gatunkiem na wymarciu, ale jeszcze nie zostałam zaklasyfikowana do nowego. Dziwne uczucie...
Chciałam napisać tego posta zaraz po zakończeniu roku, ale nie mogłam pozbierać myśli, uczuć, wspomnień. Może osoby, które nie przepadają za swoją klasą pomyślą sobie: łał, kolejna, która miała idealne 3 lata w najgorszym okresie swojego życia... Szczerze mówiąc nie przepadałam za swoją klasą. Jednak to co trzeba przyznać to fakt, że mieliśmy wspaniałe chwile (gorszych co prawda było też sporo, jednak w takich chwilach lepiej nie myśleć o takich rzeczach).
 Mówią, że gimnazjum to najgorszy okres w życiu. Cóż, nie mam porównania, dopiero idę do liceum. Jednak wyciągnęłam wiele fantastycznych znajomości, ale też wiele życiowych lekcji.
 Chyba najbardziej wartościowa rzecz jakiej nauczyłam się w gimnazjum to lekcja o ludziach. Kilkukrotnie zastanawiałam się nad zmianą szkoły. Szczęście, że się tylko zastanawiałam. Jak wspomniałam wyżej, nie zawsze miałam dobre kontakty z osobami z mojej klasy.
Z klasą jest jak z rodziną - nie wybiera się jej. I mimo, że czasem jest dobrze, a czasem źle to wciąż rodzina i powinno się ją szanować. Nie tylko ze względu na bliższe relacje, ale na szacunek. Osoby w klasie również powinno się szanować, bez względu na to czy się je lubi czy nie. To ludzie, a każdy człowiek bez względu na osobowość, wygląd czy stan w społeczeństwie. To była najważniejsza lekcja jakiej nauczyła mnie nie szkoła, a ludzie w niej.
 O zakończeniu roku nie będę pisać. Różniło się od innych tym, ze było dużo więcej płaczu i śmiechu. Ale jest jedna zabawna historia.
 Jako, że dobrałam sobie równie szalonych znajomych co ja, zrobiliśmy iście szaloną rzecz.
Niestety nie zdążyliśmy pożegnać się ze wszystkimi nauczycielami postanowiliśmy zostawić im wszystkie kartki i róże w pokoju nauczycielskim. Była tam tablica. I tu wszyscy wpadliśmy na ten sam pomysł: NAPISZMY ŻYCZENIA DLA NAUCZYCIELI! Napisaliśmy podziękowania, podpisaliśmy się inicjałami oraz z jakiej klasy jesteśmy. Do wazonu włożyliśmy róże, a jako, że tablica była magnetyczna poprzyczepialiśmy kartki z podziękowaniami.

 Piszę tego posta w pełnym stresie, bowiem 7 lipca o godzinie 12 dowiem się czy dostałam się do szkoły. Pisząc go w nocy dowiaduję się nowych rzeczy o samej sobie. Jednak nie jestem rannym ptaszkiem, a po 22:30 dostaję wielkiego kopa inspiracji i pomysłów.
Może i nie mam wielkiego doświadczenia, ale mogę śmiało powiedzieć, że szkoła nie uczy tylko tabliczki mnożenia, genetyki, czy rodzajów chmur. Uczy o wiele, wiele więcej. I tylko od nas zależy czy potraktujemy to jako lekcję, czy jako nudny obowiązek.

Facebook: Filozofiara
Instagram: @fiozofiara

Do zobaczenia!
Copyright © 2016 Filozofie do kotleta... , Blogger