Komercyjne święta

 Te przemyślenia pojawiły się u mnie już w Wigilię. Różniła się ona wielce od innych. Mój tata pracował, na stole nie było dwunastu potraw, nie śpiewaliśmy kolęd, a na choince wisiały rysunki postaci z kreskówek. Atmosfera była luźna. Moja mama nie latała od kuchni do stołu. Było na tyle spokojnie, że obejrzałam z siostrą film. To byłe najlepsze święta. 
 Jednak zdałam sobie sprawę z tego, że te wszystkie lampki, choinki, figurki, 12 potraw. To jest sztuczne. Mówi się o duchu świąt, a co to tak właściwie jest?
 Te święta były podobne. Bez zbędnych ceregieli i obrzędów. Może niektórzy lubią bawić się w malowanie pisanek, szukanie jajek, ale ja wolę zwykłe śniadanie w gronie rodziny.
 Zastanawia mnie skąd wziął się kurczak i zajączek Wielka Nocny. W USA ludzie mają bzika na punkcie tego zwierzaka i zbierania jajek czekoladowych. Wiem, że pisanki wywodzą się z tradycji ludowych. Ale wiele wiele innych rzeczy zostały wyprodukowane komercyjnie. A ludzie złapali to jak ryba spławik.
 W dużej mierze to jak spędzimy ten świąteczny czas zależy od naszego światopoglądu i wierzeń. W katolicyzmie idziemy święcić koszyczki, palemki, a w niedzielne śniadanie zjadamy zawartość koszyczka i dzielimy się jajkiem. W każdym domu wygląda to inaczej, broń Boże nie mówię, że jest to złe, jeżeli ktoś kupi czekoladowego zająca czy pluszowego kurczaka.  W świętach chodzi o to, żeby spędzić je razem. Mój tata i w te święta pracował, ominęło nas śniadanie Wielkanocne. Więc zjedliśmy kolację Wielkanocną.
 Manipulujemy sobą nawzajem. W czas świąteczny jest to najłatwiejsze, ponieważ mamy zawrót głowy. Pamiętajmy, że najważniejsze to spędzić czas z rodziną w miłej atmosferze.
Do zobaczenia!

Bunt

Rozkazów słuchać nie będę,
Bo to niepojęte.
Wiersza tego nie napiszę,
Bo za bardzo się rozpiszę.
Nic na siłę,
Bo trafie na mogiłę.

Homo sapiens w szpilkach

 Dziś, jadąc autobusem do szkoły myślałam dlaczego ludzie nie siadają na wolne miejsca. Trasa była długa - bo aż 24 kilometry - a autobus pełen. W zasięgu mojego wzroku dostrzegłam trzy wolne miejsca. Pojazd był niemalże w połowie drogi, ciężko, przynajmniej mi, wytrzymać ponad 15 minut jadąc. 
Później zaczęłam się zastanawiać ogólnie nad ludźmi, nad tym jak się zachowują w obecności zagrożenia, czy niekomfortowej dla nich sytuacji. 
 W mojej głowie pojawi się obraz człowieka patrzącego na mnie spode łba, przygarbiony i z uniesionymi ramionami. Od razu pomyślałam sobie: Ej, przecież on wygląda jak homo sapiens, tylko nie paraduje nagi po lesie z dzidą. Zaczęłam porównania. Mniej więcej 200 tysięcy lat p.n.e, gdy ten gatunek znalazł się na Ziemi walczył on o przetrwanie. Kiedy zbliżał się drapieżnik on najczęściej unosił włócznie, przyjmował pozycję, dzięki której wyglądał na masywniejszego, większego. To był pierwszy krok, żeby pokazać przeciwnikowi Ha! To ja tu jestem większy, ja tu rządzę! 
 Aż nieprawdopodobne, uliczne dresy robią dokładnie tak samo! Dziwne, że zmierzamy ku rozwojowi, a nawyki od naszych przodków przetrwały tak długi czas.
 Kiedyś natrafiłam na ciekawy obrazek, były tam głownie napisy, ale urzekł mnie niesamowicie.

"Od zawsze ludzie jedzą mięso! Jaskiniowcy jedli mięso więc i my musimy!
Czy to oznacza, że:
Od zawsze ludzie gwałcili. Jaskiniowcy gwałcili, więc i my musimy!
Od zawsze ludzie zniewalali słabszych, więc niewolnictwo nie jest niczym złym!
Od zawsze kobiety nie miały prawa głosu, jaskiniowcy im nie dali to dlaczego my mamy?
Zoofilia nigdy nie była zakazana, więc co jest w niej złego?

 Za każdym razem, kiedy sobie o tym pomyśle czy przeczytam, zastanawiam się, gdzie leży problem. Przecież ludzkość dąży do rozwoju, nie do cofnięcia się ponad 200 tysięcy lat wstecz. Halo! Coś tu jest nie tak. Przecież wysłaliśmy ludzi na księżyc, sondy na Marsa, odkryliśmy mnóstwo nowych planet, dokonaliśmy rozwoju technologi, medycyny, różnego rodzaju przemysłu i  tak można by było w kółko i w kółko wymieniać. Można też wymieniać rzeczy, które podzieliły brata z bratem. Wojny, pycha, niewolnictwo, zamachy terrorystyczne, nienawiść. To również można wymieniać, a lista by się ciągnęła.
 W naszym świecie jest dobro jak i zło, każdy ma jedno i drugie w sobie, ale to od nas zależy czy będziemy uśmiechać się do obcych ludzi na przystanku czy patrzeć na nich posępnym wzrokiem i celować w nich dzidą. Od nas zależy czy będziemy szerzyć dobro czy zło, miłość czy nienawiść. 
 Pamiętajcie, że świat musi się rozwijać, a nie cofać. Jeżeli wciąż będziemy patrzeć wstecz niczego nie osiągniemy. Czy warto zmarnować to co powstało z naszych rąk na rzecz apokalipsy? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie.
Do zobaczenia!

Tajemnica

 Dziewczyna ze spokojem spojrzała za okno. Padał solidny deszcz, co jakiś czas niebo rozjaśnił piorun. O brudne okno uderzały solidne krople wody. Ciemność otuliła ten świat już całkowicie mimo, że jest późne popołudnie. Szarooka brunetka podeszła do stolika i usiadła na dużym brunatnym krześle z wieloma ornamentami. Sięgnęła po pióro egzotycznego ptaka, które dostała od wujka podróżnika. Srebrną końcówkę zanurzyła w szklanej butelce z atramentem, po czym zaczęła kreślić pierwsze słowa na starym żółtym papierze przesiąkniętym zapachem kurzu.

Nowy Orlean ,14 marca 1902
Drogi pamiętniku!
 Pewien Pan zaprosił mnie na bal, który on we własnej obecności organizuje. Jednakowoż nie mam sposobności przybycia, odpowiedzi raczyć mu nie dałam. Muszę odmówić, nie przez jego oddech, który co prawda da się przeboleć, a przez moją tajemnicę. Wie o niej tylko William. Nikt więcej... On tego nie zrozumie, z resztą już nie rozumie. Nie jest niczego świadom. Oh, pamiętniku, czy to podłe z mojej strony? Ja tylko się bronię przed światem, który na mnie żeruje i atakuje...

 Z oczu panienki zaczęły ciec słone łzy, które skapywały prosto na świeży tusz. Nagle świece pogasły, a pokój wypełniła negatywna energia.
'Skoro nie możesz mu powiedzieć to po co dajesz mu nadzieję?' - To był głos, jakby znajomy, lecz z otoczką chłodu.
- Kim ty jesteś?! - wykrzyczała brunetka.
'Jestem kimś, kto może Ci pomóc'.
- W jaki sposób? - wycedziła przez zęby.
'Wystarczy, że dasz mi jedną rzecz. Swoje życie'.
- Po co Ci one? Nie jest aż tyle warte.
Głos zaśmiał się drwiąco.
'Mylisz się dziewczynko. Jest w nim niespożyta energia. Jest dużo silniejsza niż osoby przeciętnej. Jeśli oddasz mi swoje życie ja dam Ci w zamian wolność. Twój sekret przestanie istnieć, wyparuje z twojego życiorysu'.
- Co mi po tym skoro nie będę żyć. Będę zimna, martwa, bez żadnych uczuć.
'Daję Ci dziewczyno wybór, masz czas do północy'.
Wypowiedziawszy te słowa powróciło dawne ciepło, a świece zapaliły się.

 Szarooka zaczęła błąkać wzrokiem po pokoju w poszukiwaniu podpowiedzi. Co teraz mała ona począć? Gdy odda swe życie głosowi to i tak nic jej nie da pozbycie się jej tajemnicy, zabierze ją jazem ze swoim ciałem do grobu. Gwałtownie zerwała się na nogi i podbiegła do małej szafki nocnej w drugim pokoju, szybko wstukała tajny kod, a wieko automatycznie się uchyliło.
Jest, jeden nabój, jeden strzał, jedna szansa.
 Była 23:34, jeszcze 26 minut. Schowała mały pistolet na fałdę wstęgi wokół jej pasa, usiadła na krześle i czekała.
 Zegar w końcu zabrzmiał. Chuda brunetka wstała i odwróciła się od stołu. Z zamkniętymi oczami odliczała uderzenia starego zegara.
Przed nią ukazała się postać. Był to Pan. Stał w przejściu w skórzanych rękawiczkach, w meloniku i idealnie dopasowanym garniturze z muszką.
- Coś słabo panienka potrafi dochować tajemnicy, skoro się o niej dowiedziałem. A właściwie dałaś mi wyraźne znaki, że coś jest nie tak z Tobą.
- Fakt, jest. Ale to już nie istotne. Dokonałam wyboru.
- Tak, a więc słucham - mężczyzna założył skrzyżowane ręce na piersi.
Dziewczyna kocim ruchem wyciągnęła pistolet zza wstęgi i wycelowała w dżentelmena. On jedynie zaśmiał się lekko i pochylił głowę.
- A więc, co? To koniec? Myślisz, że łatwo jest wytrzymać z osobą, która nie daje ci szansy, która wiecznie cię odpycha od siebie?
Szarooka nie odpowiedziała, a jedynie odblokowała pistolet.
- Proszę bardzo, strzelaj. - chłopak rozłożył ręce, chociaż i tak wiedział, że dziś nie straci życia.
- Skoro chcesz mojego życia, a swojej śmierci to dostaniesz wszystkiego czego tylko zechcesz. - Brunetka zwróciła lufę pistoletu w stronę swojej głowy i naładowała pistolet. Chłopak wyraźnie zaskoczony tak nagłym zwrotem akcji zrobił krok do przodu wysuwając rękę.
- Żyj sobie sam, bo ja nie mam zamiaru już nigdy pojawić się w twoim życiu!
Po czym padł strzał, a ona wyzionęła ducha, kopnęła w kalendarz, zmarła.
 I tak zakończyła się ciężka droga panienki ze skrywaniem jej sekretu, teraz na pewno nikt się o nim nie dowie, nigdy...

Do zobaczenia!

Nie daj sobie wmówić, że jesteś za młody!

 Przez długi czas myślałam, że pisanie bloga nie jet dla mnie. Nie potrafię być regularna w postach, nie zawsze radzę sobie z pisownią czy przecinkami. Myślałam, że jestem za młoda na wiele rzeczy. Czytanie kryminalistycznych książek, rozmawianie na światopoglądowe tematy, a tym bardziej pisanie o kontrowersyjnych tematach w internecie, to nie było dla mnie. Ale lubiłam to, więc dlaczego nie miałabym robić czegoś co lubię i nawet mi wychodzi? 
 Na Exodusie spotkałam dziewczynę, opowiedziałam jej, że dużo się dzieje u mnie w życiu. I że czuję, że to nie dla mnie, że jestem za młoda na takie rzeczy, współpraca, blog, zamówienia na loga. Podała mi parę wersetów, które pokazały mi, że nie jestem na nic za młoda. 
 To mnie zmotywowało. Postanowiłam działać. Jeszcze do niedawna miałam mnóstwo wątpliwości, chociażby związanych z moją drogą zawodową, karierą, tym do jakiego liceum pójdę, co stanie się z moim blogiem. Całe moje życie było pod jednym wielkim znakiem zapytania.
 Chcę wam przekazać jedną dobrą radę, do osób młodszych ode mnie, starszych lub w tym samym wieku co ja. Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście na coś za młodzi. 
Ja dawałam sobie to wmawiać długi czas. Zbyt wiele straciłam przez swój błąd. 
 Trzeba pamiętać, że jako osoby nieletnie nie możemy robić wszystkiego co nam się żywnie podoba, chociażby głosować w wyborach. Do wszystkiego należy podchodzić z głową.

 Czasem trzeba przeczekać parę lat, żeby zrobić to o czym śnimy, czasem można zrobić to tu i teraz
Często bardzo ogranicza nas szkoła. Z własnego doświadczenia wiem, że mało nauczycieli może traktować coś dla nas ważnego poważnie. Dlatego apeluję do Was: Wyjdźcie z domów. Jeżeli lubicie dyskutować to dyskutujcie, ale pamiętajcie, żeby robić to z głową. Jeżeli marzy Wam się, żeby otworzyć kółko szachowe w szkole to zróbcie to, ale pamiętajcie, żeby wszystko zaplanować.
 Możecie być młodzi na coś, możecie się do tego naprawdę nadawać lub może być to wasza zachcianka czy hormony. Rozróżniajcie te dwie rzeczy. Możecie otworzyć kółko, a okaże się, że nikt nie będzie przychodził. Wszystko róbcie z rozumem!

 W dzisiejszych czasach liczna część młodzieży chce być traktowana jak dorośli, ale robi to w typowo dziecinny sposób. Jeżeli chcecie być traktowani jak dorośli to okej, nie mówię, że macie czekać do kończenia osiemnastego roku życie. Jeżeli już to chcecie zrobić to nie dajcie się ponosić emocjom czy hormonom, chociaż o wiele łatwiej zapanować nad tym pierwszym.
A więc jak sprawić, żeby dorośli nie traktowali Cię jak dziecko? Cóż, to bardzo proste. Rozmawiaj. Dziś bardzo mała część młodzieży rozmawia chociażby ze swoimi rodzicami co jest wielkim błędem.
 Zaczniecie rozmawiać z rodzicami, a oni przestaną widzieć w Was tylko nastolatków, którymi władają hormony, ale ludzi, którzy chcą wyjść z stanu młodzieńczego i przygotować się do dorosłego życia. 

Zostawiam Was z tym tematem do przetrawienia.
Do zobaczenia!

Nie mam pojęcia

Nie mam pojęcia jak zmieniać biegi w samochodzie.
Nie mam pojęcia jak założyć firmę.
Nie mam pojęcia jak działa świat.
Nie mam pojęcia jak jest zrobiony telefon.
Nie mam pojęcia co zrobię ze swoim życiem i jak będzie ono wyglądało.
Ale wiem, że mam pojęcie na wiele tematów, o których nawet dorośli nie wiedzą...
To, że jestem dzieckiem wcale nie znaczy, że nie mam prawa głosu!

Do zobaczenia!

Copyright © 2016 Filozofie do kotleta... , Blogger