Jestem pisarką

 Wszystko zaczęło się od pierwszego mojego słowa, od poznania alfabetu, od pierwszego napisanego wyrazu. 

  W szkole podstawowej zaczęłam pisać opowiadanie w zeszycie. Była to mieszanka różnych książek filmów i seriali. Jednak nie było ono zbyt długie, ponieważ fabuła rozwinęła się bardzo szybko.
Jedno z moich najdłuższych opowiadań liczyło ponad 80 stron. Miało treściwą fabułę, barwnych bohaterów, jednak jest nie skończone. Później pisałam "Skażonych", którzy cieszyli się bardzo dużą popularnością na moim blogu, pierwsza część jak i druga.
 Zawsze próbowałam pisać opowiadania, ale nigdy nie miałam do nich cierpliwości. Miałam pomysł, ogólny zarys fabuły, parę akcji, ale nic nie byłam w stanie napisać.
 Teraz nie piszę dłuższych opowiadań, a filozofie do kotleta, krótkie historyjki z morałem i wiersze białe.
 Pisanie to coś niezwykłego, można wyrazić tym swoje emocje, uczucia, myśli. Nie trzeba nigdzie tego publikować, a pisać to dla siebie. Nie trzeba się przejmować, że przecinki nie w tym miejscu, że ortografia leży i kwiczy. KAŻDY ma prawo do pomyłek.

Weź papierowy notatnik i opisuj swoje dni, swoje życie, pisz pamiętnik.

Do zobaczenia!


Martwy polonez

On podchodzi, rękę wyciąga, prosi do tańca.
Obejmuje talię kościstą,chwyta za rękę zimną.
Martwy polonez...
Prosi do tańca panienkę kościstą,zimna i krwistą.
Ciąg za sobą postać szkieleta i myśli, że to kobieta.
Martwy polonez...

Marzenia

 Przejeżdżałam koło rafinerii. Ze wszystkich kominów wydobywał się ciężki dym. Pierwsze co mi wpadło do głowy to, to, że te toksyczne obłoki dymu przypominały chmury. To aż dziwne,      że coś co kojarzy się większej populacji z marzeniami mi skojarzyło się z czymś co nas zabija.   Jednak, kiedy ja pomyślę sobie o „toksycznych chmurach” widzę zielone obłoczki, od których więdną kwiatki,  a kiedy pomyślę po prostu o chmurach  to moja wyobraźnia tworzy obraz mnie leżącej na pięknej polanie wpatrującej się w białe kształty na niebie.

 To bardzo ciekawe, że myśląc o marzeniach zawsze w głowie mamy obraz białego obłoku, a co gdyby zastąpić ten obraz Wigilijną kolacją, kiedy siedzimy jako małe szkraby pod choinką i rozpakowujemy prezenty. Nie raz właśnie w ten dzień objedzona pierogami znajdywałam coś co zawsze pragnęłam. Może warto obalić ten nudny już schemat i nadać marzeniom inny obraz?

O co chodzi?

 Hej! Jak pewnie dało się zauważyć nie pojawiły się posty w poniedziałek i czwartek. Ciężko mi to wszystko napisać (szczególnie do obcych osób w SIECI!), więc powinna wystarczyć wam informacja, że źle się czuję. Po za tym, w tym roku wzięłam się za duże przedsięwzięcie, które może odmienić całe moje życie i przyszłość, nie tylko moją, ale i bloga. W związku z tym na razie oszczędzę się do jednego posta tygodniowo. Później z czasem zobaczę czy będę w stanie pisać coś więcej. 
 Co prawda zbliżają się urodziny bloga i pamiętam, że chciałam dodawać 3-4 posty tygodniowo, żeby zwiększyć aktywność, ale wiele się zmieniło od czasu, kiedy to planowałam. Posty będą pojawiały się w każdy poniedziałek.
Do zobaczenia!

Listy

 Pamiętam, kiedy rok temu w szkole potrzebny był nasz kod pocztowy - do identyfikatora na WOŚP. Co było zasmucające jako jedyna osoba znałam swój kod pocztowy. Padło wtedy kilka pytań, po co nam kody pocztowe? Kiedy wychowawczyni opowiedziała o listach reakcja była dla mnie szokująca: "Ale kto pisze jeszcze listy? Przecież jest Facebook!". W podstawówce mieliśmy obowiązek znać swój adres, musieliśmy również podsiadać umiejętność adresowania listów czy pocztówek. 
 Nie oszukujmy się, teraz na prawdę nikt nie wysyła listów. Ja zawsze marzyłam, żeby korespondować z kimś właśnie poprzez listy. To, kiedy piszesz list, zaklejasz kopertę i ze zniecierpliwieniem czekasz na listonosza jest niezwykłe. 
 Moja siostra była kiedyś na koloni. Zanim wyjechała marudziłam jej, że nigdy nie dostałam żadnej pocztówki czy listu. Jak to siostra wysłała mi pocztówkę, którą mam do dziś, mam ją już dobre 5 lat. Co prawda doszła dopiero po jej powrocie z obozu, ale cieszyłam się niesamowicie.
 W listach jest coś niezwykłego. Bardziej oddają emocje niż pikselowe buźki na czacie. Często kartka jest przesiąknięta łzami, perfumami lub papier jest pożółkły i pachnie kurzem.
 Te świstki papieru mają w sobie pewną magię, coś niezwykłego, nie z tej ziemi.
Do zobaczenia!
Copyright © 2016 Filozofie do kotleta... , Blogger