Marzenia

 Przejeżdżałam koło rafinerii. Ze wszystkich kominów wydobywał się ciężki dym. Pierwsze co mi wpadło do głowy to, to, że te toksyczne obłoki dymu przypominały chmury. To aż dziwne,      że coś co kojarzy się większej populacji z marzeniami mi skojarzyło się z czymś co nas zabija.   Jednak, kiedy ja pomyślę sobie o „toksycznych chmurach” widzę zielone obłoczki, od których więdną kwiatki,  a kiedy pomyślę po prostu o chmurach  to moja wyobraźnia tworzy obraz mnie leżącej na pięknej polanie wpatrującej się w białe kształty na niebie.

 To bardzo ciekawe, że myśląc o marzeniach zawsze w głowie mamy obraz białego obłoku, a co gdyby zastąpić ten obraz Wigilijną kolacją, kiedy siedzimy jako małe szkraby pod choinką i rozpakowujemy prezenty. Nie raz właśnie w ten dzień objedzona pierogami znajdywałam coś co zawsze pragnęłam. Może warto obalić ten nudny już schemat i nadać marzeniom inny obraz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Filozofie do kotleta... , Blogger