Przejeżdżałam koło rafinerii. Ze wszystkich
kominów wydobywał się ciężki dym. Pierwsze co mi wpadło do głowy to, to, że te
toksyczne obłoki dymu przypominały chmury. To aż dziwne, że coś co kojarzy się większej populacji
z marzeniami mi skojarzyło się z czymś co nas zabija. Jednak, kiedy ja pomyślę sobie o
„toksycznych chmurach” widzę zielone obłoczki, od których więdną kwiatki, a kiedy pomyślę po prostu o chmurach to moja wyobraźnia tworzy obraz mnie leżącej
na pięknej polanie wpatrującej się w białe kształty na niebie.
To bardzo ciekawe, że myśląc o marzeniach
zawsze w głowie mamy obraz białego obłoku, a co gdyby zastąpić ten obraz
Wigilijną kolacją, kiedy siedzimy jako małe szkraby pod choinką i rozpakowujemy prezenty. Nie raz właśnie w ten dzień objedzona pierogami
znajdywałam coś co zawsze pragnęłam. Może warto obalić ten nudny już schemat i
nadać marzeniom inny obraz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz