Mój świat

 Włączam muzykę, ze słuchawek wydobywają się delikatne brzmienia- o dziwo. Zarzucam na siebie koc i kładę głowę na poduszkę, tuż obok mojego kota. Zaczynam głaskać kotkę, a ona wydobywa z siebie
delikatne odgłosy mruczenia. Zamykam oczy i wsłuchuję się w słowa piosenki. Ląduję w swoim świecie, gdzie nikt oprócz mnie nie ma prawa wstępu, no może moi fikcyjni mężowie.
 Jestem w moim domu - oczywiście nie prawdziwym - wygląda tak samo jakim go zastałam. Na czerwonej kanapie z dziurą drzemały dwa małe szczurki, siostry. Znowu wdarły się tutaj pleśniaki, pomyślałam z irytacją. Wszystko było brudne i wilgotne - długo mnie tutaj nie było. Kartki z moich notatników były porozrzucane po całej podłodze, a kałamarz z atramentem rozlał się. Jak by te głupie małe istotki nie mogły powiedzieć czego chcą, a no tak, przecież to ja je wymyśliłam. 
Wracając do szkód jakich narobiły pleśniaki. Wygryzły jeszcze nową dziurę w starym swetrze przeznaczonym do wycierania kurzy z moich książek. Pleśniaki uwielbiają jeść tkaniny, materiały, włosy i skórę. Miałam szczerą nadzieję, że nie tknęły mojej szafy. Szybko do niej podbiegłam i otrzymałam ją. Na szczęście tutaj nie zajrzały.
 Wyciągnęłam suknię, która przypominała strój dla panny młodej, tylko była bardziej zakurzona.
Gorset był wiązany, ramiona odkryte, a klosz rozłożysty i pokryty koronką. Nie była całkowicie biała, a beżowa. Wzięłam jeszcze białe balerinki, wianek, welon i udałam się do łazienki. Była ona brudna, najwyraźniej t u t a j pleśniaki miały imprezę. Nie zważając na brud włożyłam suknię i rozpuściłam włosy, które zamieniły się w grzywę lwa. Założyłam welon, a na niego wianek. Robiłam ostatnie poprawki, kiedy usłyszałam stukot kół. To był mój pojazd. Zbiegłam schodami na dół, pośpiesznie pakując ciuchy, broń i notatnik do skórzanej torby. Wpadłam do drewnianego pojazdu, a woźnica szarpnął za lejce i konie ruszyły. Dojechaliśmy w mgnieniu oka, ponieważ woźnica nie zwracał uwagi na wyboje, doły czy kamienie na drodze. 
 Mój książę stał tam, czekał na mnie. Wysiadłam z wehikułu i biegłam do niego ile tylko miałam sił. Jednak, gdy już stałam obok niego poczułam delikatne szturchanie za ramię.

- Edi wstawaj, trzeba rozpakować zmywarkę.- To była moja siostra, wyrzuciła mnie z mojego świata, jednak wiem, że jeszcze tam wrócę i dokończę tą historię.

Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Filozofie do kotleta... , Blogger