EXODUS CONF 2017


 Jak napisałam w poście sprzed roku: dużego zmęczenia, potu, wysiłku i różnych komplikacji chcę jechać za rok!
I pojechałam, ponownie jako wolontariusz. W poście sprzed roku opisywałam jak to wszystko wyglądało od strony technicznej. 

 W tym roku byłam w totalnie innej służbie. W ubiegłym roku byłam w Kids Zone, a w tym w szatni. Trafiłam tam zupełnym przypadkiem. Myślałam o tym czy by nie zostać uczestnikiem i skorzystać z Exodusu w 100%. Zwlekałam z decyzją do ostatniego momentu. Zupełnym przypadkiem u lekarza spotkałam dziewczynę, która zajmowała się szatnią na konferencji. Powiedziałam, że jeszcze się zastanowię. Szczerze to nawet o tym nie myślałam, ponownie zwlekałam z podjęciem decyzji. 
Na spotkaniu młodzieżowym spotkałam się z tą dziewczyną, rozmawiała z kimś, podeszłam, żeby się z nią przywitać i powiedziała: "no, Edzia jest już w moim teamie, mam tak mało osób. Dobrze, że chociaż ją mam". Pomyślałam sobie no nieźle... I w sumie jakoś tak wyszło. Zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Jednak dobrze wyszło, przynajmniej nie musiałam podejmować decyzji - została ona podjęta za mnie. 
 Zostały 4 dni do konferencji (wolontariusze spotykali się dzień wcześniej). Budzę się rano z rozbolałym gardłem. Pomyślałam, że to chwilowe, że to przez suche powietrze w pokoju lub przez noc wychłodziło się w pomieszczeniu. Jednak w ciągu dnia było mi zimno. Zaczynało się...
W poniedziałek miałam 38 stopni gorączki. Myślałam, że to chwilowe, że się przewiałam i muszę się ogrzać. Niestety nie. Lekarz przypisał mi antybiotyk, ale polecił poczekać dzień z wzięciem go. Mówił, że jeżeli objawy nie ustaną lub się nasilą wtedy mam go wziąć. 
 Rodzice zastanawiali się czy mnie puścić. Gorączka nie odpuszczała do środy. Dopiero w czwartek miałam 37. Koniec końców na Ergo Arenie zjawiłam się dopiero w piątek.

 Szczerze - byłam bardzo zasmucona tym, że zjawiłam się tam tak późno. Pierwszego dnia, czyli w czwartek, był koncert zespołu, który bardzo lubię i bardzo chciałam na niego iść. Ale za to udało mi się pójść na różne warsztaty i ścieżki. To co odbudowało mój pobyt na tegorocznym Exodusie to dzień, w którym przyjechałam. Już z samego rana miałam dyżur w szatni. Zjawiłam się godzinę przed nim. Miałam czas, żeby zorientować się gdzie jest staff room, łazienki i pogadać z moją liderką, żeby wprowadziła mnie w zasady funkcjonowania szatni. 
Jak pisałam wyżej, chodziłam na różne inspirujące i motywujące wykłady niesamowitych ludzi, a wieczorem dostałam informację od liderki, że wszyscy mają być w szatni od 18, gdy ja miałam dyżur o 21:30, a ten wieczór miał być wyjątkowy ze względu na wieczór uzdrowień i koncert Hillsong London. Ale wyszło tak, że wszyscy mieli stawić się w szatni o 20. Jednak nadal pozostawała niejasność jeżeli chodzi o koncert. I tutaj nasza genialna liderka wpadła na pomysł, żebyśmy się zmieniali mniej więcej co pół godziny. I w ten sposób udało mi się spędzić godzinę na niesamowitym koncercie.
To jedno z kilku zdjęć, które się nadawało. O dziwo Wyszło całkiem dobrze, mimo dużej ilości światła.
 Był to mój pierwszy prawdziwy koncert i był niesamowity. Skończył się trochę wcześniej niż był planowany. Szybko wybiegłam i pędziłam w kierunku szatni, gdzie już stali ludzie. Aż ciężko dobrać mi słowa do tego co wtedy się działo.
 Co do wieczoru uzdrowień to modliłam się z jedną dziewczyną, o której wspomnę później.

 W tym roku nie nocowałam na Ergo Arenie, a w domu przez chorobę. Tata przyjechał po mnie, a po drodze zajechaliśmy po kebaba, o 1 w nocy... (był to najpyszniejszy kebab jakiego jadłam w tym roku).

 W sobotę przyjechałam później, ponieważ byłam bardzo zmęczona. Poszłam wykupić obiad. Musiałam chwilę poczekać na dostawę nowych porcji. Gdy tak stałam i czekałam zagadała do mnie dziewczyna, z którą modliłam się poprzedniego dnia. TO NIE BYŁ PRZYPADEK! Razem zjadłyśmy obiad w staff room' ie i chwilę rozmawiałyśmy. Spytała się mnie gdzie widzę siebie za kilka lat na Exodusie - w jakiejś szczególnej służbie jako wolontariusz. odpowiedziałam, że marzy mi się robienie zdjęć na stronę konferencji. Powiedziała mi, że szuka kogoś, kto pomoże jej w robieniu zdjęć na nabożeństwach (mamy dwa kampusy - w centrum Gdańska i na Ergo Arenie). ŁOŁ. To niesamowite. Gdybym nie zwlekała z podjęciem decyzji dotyczącej mojego uczestnictwa nie spotkała bym tej dziewczyny i nie mogła z nią o tym porozmawiać. 
To co otrzymałam od Boga na tej konferencji przerasta moje najśmielsze oczekiwania.
 Mimo, że nie skorzystałam z Exodusu w 100% cieszę się, że się tam pojawiłam. Choroba doskwierała mi po konferencji, ale już wracam do siebie. 


Dzień po zakończeniu Exodusu pojawiło się to zdjęcie na Ex18, a tytuł to "roward".
Strona: Exodus Conf (źródła zdjęć)
Do zobaczenia!

1 komentarz:

Copyright © 2016 Filozofie do kotleta... , Blogger