Start Ü

Czy jedna litera może zmienić czyjeś życie? Trudne zadanie, bo każdy z nas składa się z wielu warstw. Niewyobrażalnego bogactwa, marzeń, decyzji i cech. Te elementy razem tworzą Ciebie - wyjątkową osobę, która ma przed sobą unikalną podróż. Ktoś na drugim biegunie magnesu czeka, aż ją rozpoczniesz. Bo dla Niego liczysz się tylko Ty, Ü

Napis widniejący przy rejestracji, gdzie wszystko się zaczęło...
 Tak zaczęła się moja podróż, na tym obozie. Może i ktoś pomyśli sobie "jak można jechać na obóz chrześcijański?". Może i faktycznie, dla niektórych obraz Boga to starsze panie w moherowych beretach, które odmawiają różaniec. Ale Bóg, którego ja poznałam to zupełnie inny Bóg, to przyjaciel, pocieszyciel, ktoś, kto niezmiernie i bez względnie mnie kocha. Mogła bym wymieniać cechy w kółko i w kółko, jednak wolę Wam opowiedzieć co Bóg zrobił dla mnie na tym obozie i jak rozpoczął moją przygodę.

Każdy uczestnik dostał bransoletkę :)
 Jest to obóz dla młodzieży gimnazjalnej i jak wyżej wspomniałam jest on dla młodzieży chrześcijańskiej, ALE jeżeli jesteś niewierzący, bo trafiłeś tam przez znajomych, nic nie szkodzi, przyjmiemy Cie tam z równie szeroko otwartymi ramionami.
 Ja o Starcie Gimnazjum dowiedziałam się od znajomych z kościoła. Już na samym początku bardzo chciałam jechać (głownie dla tego, że w wakacje na ogół nic nie robię). 
 Jednak zanim jeszcze tam pojechałam, czy zdecydowałam się tam pojechać, pojawiły się wątpliwości. Mianowicie, musiałam wybierać pomiędzy obozem harcerskim, a Startem. I ponieważ na Starcie są ograniczenia wiekowe stwierdziłam raz kozia śmierć! I pojechałam.

...
 Miałam stosunkowo niedaleko, jechałam z Gdańska do Garczyna, a były też takie osoby, co przyjeżdżały z drugiego końca Polski. 
Na miejscy zostałam przydzielona do grupy, której liderem był mój znajomy z kościoła, a konkretniej z młodzieżówki, który gra na basie. Następnie udałam się do domku numer 10. I tu już pojawiły się pierwsze komplikacje. Bowiem po kolacji, gdy wróciłam do domku nie było nikogo (gdy zostałam przydzielana byłam w domku jako pierwsza). Poszłam do kogoś, kto zajmował się tym i poprosiłam o przydzielenie mi innego domku (tak dokładnie, bałam się spać sama...). I trafiłam do domku numer 6. Na początku miałam wątpliwości co do dziewczyn, z którymi miałam spędzić najbliższy tydzień, ale później świetnie się dogadywałyśmy.
 Następnego dnia, rano po śniadaniu w głównym namiocie odbyło się "Dzień Dobry START!". Na początku trochę rozruszaliśmy, tańczyliśmy, był również START Quiz, a po nim uwielbianie Boga. Obóz został świetnie rozpoczęty przez Josha, który mówił o tym, że Bóg tak mocno świeci, że nie ma w nim ani trochę cienia, "nie jest cieniasem" - jak sam powiedział.

Poranny Dzień Dobry START
 O 12 zebraliśmy się w swoich grupach na boisku (to aż zaskakujące, że około 400 osób zmieściło się na boisku do koszykówki).
Na jeden dzień musieliśmy wylosować osobowość. Pierwszy dzień był o tematyce Euro 2016. My wylosowaliśmy Grecję. 
Gdy każda z dwudziestu-sześciu grup miała swoją osobowość biegaliśmy od punktu do punktu, krzycząc "szóstki" (taki numer miała nasza drużyna).
Namalowaliśmy sobie na policzkach i twarzach flagę naszego wybranego kraju. Przy innej stacji musieliśmy powiedzieć jak najwięcej ciekawostek o Grecji, przy jeszcze innej nasz lider musiał wlać nam do ust colę za pomocą pistoletu na wodę. To był naprawdę miło spędzony czas, i w porównaniu do innych dni było bardzo spokojnie. 
 Po fun shake' u poszliśmy na obiad. Przyznam szczerze, może nie był jakoś niesamowicie dobry, ale jak na schronisko dla młodzieży było dobrze.
Od 14.30 do 16 czas wolny, jupi! Było go dosyć dużo, a że nasza grupa miała pierwszą turę mieliśmy tego czasu jeszcze więcej. 
O 16 mieliśmy czas w grupach ze swoimi liderami. Pierwsze spotkanie było bardzo głownie organizacyjne i zapoznawcze.
Po nim o 17.30 warsztaty. Pierwsze było dzielone na dziewczyny i chłopaków. Oni poszli szaleć nad jezioro, a my miałyśmy coś w stylu top model - tyle, że z papieru toaletowego i bibuły.
Kolacja o 18.45. Nie różniła się ona niczym od wszystkich innych kolacji, śniadań czy obiadów. Chociaż raz na ostatni posiłek były zapiekanki. Kolega szepnął mi do ucha, że te zapiekanki mają mięso z gołąbków, które były któregoś dnia na obiad.
Równo o 20 w głównym namiocie odbyło się CELEBRATION. Był to świetny czas, ale to o tym co się działo za chwilkę.
22 była to godzina zabawy, dzikiego i szalonego tańczenia, a mowa o AFTER PARTY! Przyznam, że byłam tam tylko raz, a że nie jestem typem imprezowiczki i zwolenniczką głośnej muzyki to niezbyt mi się podobało. Lecz słyszałam opinie od osób z mojej drużyny i pokoju, że atmosfera była zacna.
I to co wszyscy uwielbiają najbardziej, cisza nocna o 23.45. I tak wyglądał każdy mój dzień. Dosyć schematycznie. Zmieniały się tylko tematy na Dzień Dobry START i na Celebration, no i jeszcze zabawy na fun shake' u, potrawy na obiedzie. 

 Jak wspomniałam wyżej mieliśmy warsztaty. Do wyboru było: taniec/ fitness, sport, wystąpienia publiczne, twoje spotkanie i lider/ przywódca. Ja wybrałam ostatnią opcję. Przyznam się bez bicia, że nie poszłabym na nic związanego ze sportem, a pozostałych  warsztatach nie miałam pojęcia co mnie czeka. Więc wybrałam to, chociaż zawsze myślałam "nie nadaję się na lidera", ale mimo tego zawsze próbowałam się w tym spełniać i robiłam coś co pozwalało mi się rozwijać w tym kierunku.
Na tych warsztatach dowartościowałam się, odkryłam swoje talenty, pasje i powołanie. 
Start dał mi jeszcze więcej niż oczekiwałam. Liczyłam tylko na znajomości, na to, że się bardziej otworzę, a dostałam znacznie więcej. 

Nasi liderzy podczas warsztatów lider/przywódca
 Nie będę Wam opisywać każdego dnia, w następnej części tego postu zobaczycie zdjęcia i przeczytacie to co przeżywałam duchowo.

Ja byłam gdzieś tam, chen daleko, ale jako jedna z nielicznych wyszłam czysta!
Świetna zabawa z kolorowymi proszkami na fun shake' u 
Na tym obozie zdecydowanie mogłam poczuć obecność Boga, był On obecny!
Czas uwielbiania był najlepszym czasem, tylko ja i On...
Podczas uwielbiania śpiewaliśmy świetne piosenki Michała Króla z jego najnowsze płyty "Bohater Nieba".

 Na Start przyjechałam z mieszanymi uczuciami. Nie chciałam tam jechać ze względu na taki ogrom ludzi. Fakt, nie ze wszystkimi musiałam się zaprzyjaźniać, jednak często samo przybywanie w szkole, gdzie jest o połowę mniej osób jest nie raz dla mnie męczące.
 Na Start przyjechałam pusta w środku. Na pewno każdy chrześcijanin czuł coś podobnego. Może to zabrzmieć absurdalnie, ale myślałam o tym, że nie nadaję się to tego, żeby być wierzącą. Myślałam o tym, że nie zasługuję na Bożą miłość, że to nie dla mnie, że trafiło to w moje łapki przypadkiem. 
Już na początku ta pustka została rozwiana, a strach przed tłumem przerodził się w całkiem dobre relacje. Jednak została reszta wątpliwości i złych myśli. 
Tak na prawdę codziennie modliłam się, czy to sama nocą, w wolnym czasie, rano, wieczorem z kimś - to i tak stałam w miejscu. 
I to powoli zmieniło się w czwartek, kiedy na Celebration modliliśmy się o Dary Ducha Świętego. Siedziałam obok chłopaka, który modlił się w jakimś kompletnie niezrozumiałym dla mnie języku. Ja zaś modliłam się z koleżanką, wstałyśmy z kolan i ona cała zapłakana pyta się  mnie "i co, coś poczułaś?". Ja przecząco pokiwałam głową. Później zamiast After Party dalej się modliliśmy. Ona usiadła obok mnie i pyta się "Edzia, a co jeżeli tym razem się nie uda? Jeżeli nie otrzymamy tego Daru". Ja zaczęłam wykrzykiwać UDA NAM SIĘ! A ona dalej "a co jeżeli nam się nie uda, jeżeli tego nie poczujemy?" Ja znów odpowiedziałam UDA NAM SIĘ! "Ale Edzia..." UDA NAM SIĘ, UDA NAM SIĘ, UDA NAM SIĘ, CHOĆ BYM NIE WIEM CO, UDA NAM SIĘ!
Gadałam trochę jak obłąkana. Ale kiedy znów wyszłyśmy na środek, żeby się modlić nić nie poczułam, niczego nie doznałam. Ale zrozumiałam i nauczyłam się jednej rzeczy, mianowicie cierpliwości.
Jeżeli chodzi o wiarę wszystko działo się bardzo szybko, szybko się nawróciłam, zrozumiałam, uwierzyłam, ochrzciłam się. Pomyślałam więc, że skoro Bóg tak szybko zmienił moje życie to niekoniecznie musi szybko podarować mi Dar Ducha Świętego.
 Następnego dnia, w piątek na Celebration była dalsza modlitwa o Dary Ducha Świętego, ale też o problemy, o coś co nas trapiło i o chorych.
W prawdzie nie otrzymałam tego o co się modliłam, ale za to dostałam odpowiedź na pytania, które krążyły mi po głowie od miesięcy.
BÓG JEST DOBRY.

"Tak jak łagodny wiatr zjawiasz się pośród nas, tak jak potężny Król, jesteś tu..."

Instagram: @filozofiara
Snapchat: DJKNOWGIRLS
Facebook: Filozofiara
Następny post w sobotę lub niedzielę!
Do zobaczenia!

3 komentarze:

  1. Ciekawy post :)


    http://natalaani.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, to wszystko jest niesamowite. Wiedziałam, że są takie obozy, ale nie wiedziałam, że to tak świetna sprawa ♥
    http://iam-wiki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do LBA! Szczegóły u mnie. ZAPRASZAM http://panidosiaczek.blogspot.com/2016/08/lba_5.html

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Filozofie do kotleta... , Blogger