Skażeni cz. II

 Szliśmy przez las, pogrążeni w ciszy i szumie drzew. Zerknęłam ukradkiem na nasze złączone dłonie. Skąd ja cię znam? Już gdzieś widziałam te niezwykle niebieskie oczy, tylko gdzie?
- Już jesteśmy - powiedział entuzjastycznie blondyn, jednocześnie puszczając moją rękę i wyrywając mnie z zadumy.
Rozejrzałam się się dookoła. Sceneria zbytnio się nie zmieniła, pozostałą wręcz taka sama.
- Tu nic nie ma poza drzewami - Oliwer delikatnie się zaśmiał.
- Spójrz w górę.

Moja głowa powędrowała ku górze. Zobaczyłam małe drewniane chatki przymocowane do pnia drzewa, a między drzewami mosty linowe.
- N i e s a m o w i t e - wydukałam.
Niespodziewanie, z góry poleciały trzy liny, a na nich zsunęło się dwóch chłopców i jedna dziewczyna.
Chłopak po lewej był wyjątkowo chudy i kościsty. Miał rude, roztrzepane włosy i mnóstwo piegów na twarzy. Był ubrany w zielono-czarną koszulę zapiętą do samego końca i krótkie, jeansowe spodenki, które odsłaniały niezwykle umięśnione łydki. Ten po prawej maił granatowe włosy, mniej więcej do ramion, czarną koszulkę i także krótkie spodenki. Dziewczyna była drobna. Czupryna z brunatnych loków opadała na jej twarz.
 Rudowłosy podszedł do Oliwera i uderzył go w twarz.
- Ty idioto!
- Też się ciszę, że cię widzę - odpowiedział ironicznie blondyn.
Chłopak w koszuli spojrzał na mnie i wytrzeszczył oczy.
- Po co ją tu sprowadziłeś? Przecież może mieć nadajnik.
- Jest nam potrzebna, doskonale o tym wiesz - jasnowłosy rozmasowywał sobie policzek, kto by pomyślał, że taki chuderlak może mieć taką krzepę. - Marcelo, proszę.
Skanował mnie wzrokiem, po czym powiedział:
- Wchodźcie na górę.

 Jeden z domków był w stylu chatki leśniczego. Wielkie poroże, dywan z niedźwiedzia, drewniane meble i twarda kanapa w kratę. Przez jedno okno zobaczyłam dwie małe pary oczu wpatrzone we mnie. Jedne bursztynowe, a drugie w odcieniu moich włosów, fioletowe. Do pomieszczenia weszli Oliwer, Marcelo, dziewczyna z burzą włosów i chłopak w czarnej koszulce, a dzieci natychmiast uciekły śmiejąc się.
- Zostaniesz tutaj przez jakiś czas, znajdziemy ci jakieś zajęcie - przerwał na chwilę rudowłosy. - Zobaczymy, co potrafisz, ale to jutro. Miałaś ciężki dzień, prześpij się chwilę. Jutro odpowiemy ci na wszystkie pytania.
Skinęłam głową.
- Camilla, zaprowadź ją do chatki numer 6.
- Tak jest - zasalutowała dziewczyna potykając się o próg. Poszłam za nią.
Przeszłyśmy przez dwa mosty, które z każdym naszym krokiem chybotały się. Weszłyśmy na platformę, z chatką numer sześć i stojąca przed nią ławką. Camilla tworzyła drzwi, a ja przekroczyłam próg domku. Było tam ciepło i ciemno. Ściany były w kolorze ciemnej zieleni, na których były zawieszone obrazy pól i wiejskich chatek. Usiadłam na łóżku z zaścielonym brązowym, gryzącym kocem. Dziewczyna zrobiła podobnie.
- O co chodziło Marcelemu z tym nadajnikiem? - zapytałam, a Camilla głośno sapnęła.
- Nie mogę ci powiedzieć, to wszystko jest bardzo skomplikowane, kusi mnie, żeby ci wyjaśnić, o co chodzi, ale on zawsze się wkurza. Z pewnością sam chce to zrobić.
- A co, jeżeli go mam. Mogę was narazić - starałam się podtrzymać temat.
- Spokojnie, nie musisz się akurat o to martwić. Na razie się zdrzemnij.
Wstała i wyszła z domku jak gdyby nigdy nic. O co tu chodzi? Czemu Oliwer mnie tu przyprowadził?
 Położyłam się na drapiącym kocu, z każdą minutą coraz bardziej pogrążona w pytaniach i wytworach mojej wyobraźni.



 Więc zauważyłam, że Skażeni przypadli wam do gustu. Bardzo mnie to cieszy.
Nie wiem jeszcze, czy będę kontynuowała moje opowiadanie na blogu. Na początku pisałam je sobie w zeszycie, miało być tylko moje, a podzieliłam się nim z ponad siedemdziesięcioma osobami.
Mam dla was wiadomość, a właściwie pytanie. Czy chcecie konkurs na moim blogu? Bo mam pomysły na nowe serie, niekoniecznie kotleciarskie, ale w moim stylu.
Jeżeli chcecie, żebym kontynuowała Skażonych, to protestujcie, bo chcę już skończyć tę opowieść. Pozwalam jednak na bunt i rebelię.
Do zobaczenia!

2 komentarze:

  1. Podoba mi się twój styl pisania ;) http://pozytywnego-cos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. co za wciagajaca historia, , zapraszam na mojego bloga http://www.krystianwojtowicz.pl - przy zapisie masz ebooke

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Filozofie do kotleta... , Blogger