Często spotykałam się z sytuacjami, gdzie dziewczyny porównywały się do księżniczek z bajek ich dzieciństwa. Nawet jeżeli nie porównywały się to wręcz uwielbiały i potrafiły zaśpiewać każdą piosenkę z filmy Disney' a. Oczywiście nie generalizując, znam osoby, które nie przepadają za produkcjami tej wytwórni, a w szczególności nie porównują się lub nie wzorują się na słynnych księżniczkach.
Moja starsza siostra zawsze mówiła, że uwielbia "Piękną i Bestię". Ja jakoś nie mogłam tego zrozumieć. Może dlatego, że byłam wtedy bardzo młoda, może ona widziała w tym coś czego ja nie dostrzegłam. Mówiła, że uwielbia główną bohaterkę, czyli Belle. Ona była wtedy dla niej wzorem, w pewnym sensie autorytetem. Do dziś bardzo lubi tę księżniczkę.
A co ja wtedy lubiłam? Kulfona. Znałam wszystkie piosenki, ciągle śpiewałam bursztynek, bursztynek, znalazłem go na plaży, słoneczna piosenka, piosenka moich marzeń... Gdy chodziliśmy na grzyby śpiewałam piosenki o grzybach, których nauczyłam się w przedszkolu. Kulfon i Monika byli moimi autorytetami. Aż pewnego dnia odtwarzacz nie wciągnął kasetę. I już więcej się nie "spotkaliśmy". Zanim jeszcze do tego doszło maniacko oglądałam "Kubusia Puchatka". Jednak cały odtwarzacz się zepsuł. Był problem z naprawianiem go, ponieważ technologia szła do przodu.
Ciocia przywiozła mi i mojej siostrze płytę z filmem Disney' a "Planeta Skarbów". Ten film stał się filmem mojego dzieciństwa (zaraz po Kulfonie). Różne planety, gwiazdy, statki, różne dziwne stwory. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę jak bardzo ten film podział na moją wyobraźnię.
Do czego zmierzam? Wiele dziewczyn utożsamia się z księżniczkami, nie tylko Disney' a. Ja nigdy z żadną nie mogłam brać za wzór do naśladowania, żadna nigdy mi się aż tak nie spodobała. Ale pisząc tego posta mam świadomość, że film, który jestem w stanie oglądać codziennie, każdego dnia, kiedy mam zły humor tak bardzo ukształtował mój światopogląd, umysł, styl, charakter - całą mnie!
Znam wiele osób obojętnych. Mówią: "a ja to nie mam wzorca, bo trzeba być oryginalnym", "po co komu autorytet?", "nie oglądam bajek!". Ludzie są obojętni na wrażliwość, na doznania. Wstydzą się przyznawać się do różnych rzeczy, że oni to zrobili, że oni są tacy i tacy. Przeglądają media społecznościowe widziałam bardzo dużo takich komentarzy jak powyżej. To smutne. Bo człowiek bez autorytetu to człowiek bez części siebie. Jak samochód bez małych części, które pozornie wydają się zbędne, ale pojazd bez nich nie ruszy.
Na jednej grupie na Facebook' u padło pytanie czy mamy swój autorytet i kim jest lub są te osoby? Wiele osób wymieniało swoich rodziców, babcie, osoby święte, papieży, przyjaciół. Co ja powiedziałam na ten temat? Mama, moja polonista, Jezus. Oczywiście pod moim komentarzem powstała wielka gówno-burza dotycząca mojego wzorca. Osoba, która rozpętała te dyskusję sama dodała komentarz "nie mam xd". Dyskusja toczyła się na poziomie prymitywnym. Koniec końców osoba, która to wszystko zaczęła zamilkła.
Reasumując. Wzorzec jest niezwykle ważny w całym naszym życiu. Wzorowanie się na kimś wcale nie jest brakiem swojego stylu czy oryginalności. To to pomoc. My jesteśmy małym żółwikiem, który wywrócił się na skorupkę, a nasz autorytet kimś, kto przewraca nas na brzuszek, żebyśmy mogli powędrować do morza. I nie ma w tym nic złego. Mniejsze dzieci biorą ten budujący przykład z bajek, komiksów, kreskówek. Później są to celebryci, gwiazdy filmowe, postaci z książek i wiele, wiele więcej.
Prawda jest taka, że bez autorytetu zginiemy w tłumie, znikniemy. Puf.
Przy okazji chciałabym Was zaprosić na bloga Angeliki, która zainspirowana moim postem "Czy warto przejmować się opinią innych?" sama napisała posta "Co sądzą o mnie inny?". Także serdecznie zapraszam Was na jej bloga.
Instagram: @filozofiara
Facebook: Filozofiara
Do zobaczenia!
Przy okazji chciałabym Was zaprosić na bloga Angeliki, która zainspirowana moim postem "Czy warto przejmować się opinią innych?" sama napisała posta "Co sądzą o mnie inny?". Także serdecznie zapraszam Was na jej bloga.
Instagram: @filozofiara
Facebook: Filozofiara
Do zobaczenia!
Również uważam, że posiadanie autorytetu to nic złego, wręcz przeciwnie ;) Ja miałam wiele takich osób (i nadal mam). I to nie jednego a kilka (postacie fikcyjne, jak również te, które spotkałam w życiu i które wywarły na mnie duży wpływ). Kulfona też za dzieciaczka lubiłam, a żadne księżniczki nie były dla mnie nigdy wzorem. Moimi ulubieńcami były postaci z Króla Lwa, najlepsza bajka świata jak dla mnie <3
OdpowiedzUsuńJeżeli ktoś twierdzi, że nie ma żadnych autorytetów, to znaczy po prostu, że kłamie. Być może chciałby uchodzić za takiego wyzwolonego, kierującego się wyłącznie własnym rozumem człowieka, tylko że ja akurat nie znam nikogo, kto sam ogarniałby całą rzeczywistość. Potrzebujemy osób, które powiedzą nam, jak działa to czy tamto, o co chodzi w tym czy w tamtym. I nawet osoby, które tak odżegnują się od autorytetów, muszą w wielu dziedzinach życia polegać na mądrzejszych od siebie, a więc po prostu "zaufać autorytetom".
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Autorytety są ważne. Ale nie po to,żeby bezmyślnie kogoś naśladować. Warto brać tylko przykład,inspirować się i robić to po swojemu. Ktoś osiągnął sukces - widzę,że to możliwe,że trzeba włożyć dużo pracy,żeby to osiągnąć. I sam mogę się starać i walczyć o swój sukces. Bo przecież on/ona też nie urodził/a się z sukcesem na koncie. To jest właśnie moim zdaniem zdrowe wykorzystanie autorytetu i tylko w takim wykorzystaniu jest wartość i sens. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZnakomity wpis! Osobiście nie znam osoby, która nie miałaby autorytetów a jeżeli ktoś twierdzi, że takowych nie ma na żadnych płaszczyznach: w miłości, pracy, twórczości itd. to według mnie jest nieszczery i lansuje się na kogoś cudownie wyzwolonego z jakichkolwiek ram. Niestety, żyjąc w społeczeństwie owe ramy zawsze będą istnieć i choć ktoś może twierdzić, że nie ma autorytetów to życie może spłatać figla i nagle ten "wyzwolony" będzie autorytetem dla kogoś. I co wtedy? To mnie zawsze zastanawiało, jak w takiej sytuacji odnajdują się ludzie, którzy mieli zawsze jakieś wzorce w dupce a tu nagle ten ktoś jest dla kogoś mistrzem? Powiem Ci, że osobiście czegoś takiego doświadczyłam z moją promotorką malarstwa i przyznaję, rozmowa była niezwykle intrygująca :) Co do autorytetów jako postawy kopisty: ma to swoje plusy jak i minusy, jak to w życiu! Jeżeli znajdziemy w tym umiar i dajmy na to poprzez kopiowanie pewnych wzorców, np. w tworzeniu - techniki, kolorystyki oraz na innych płaszczyznach, znajdziemy własną drogę rozwoju to czemu nie?Według mnie ważny w tej kwestii jest umiar. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńautorytet jest potrzebny. Myslę, ze to autorytet skłania nas do pracy nad sobą i bycia lepszym człowiekiem :)
OdpowiedzUsuńMyślę że każdy ma jakiś autorytet, ale nie zawsze chce ujawnić kto nim jest. Ja mam swoje autorytety i się nie wstydze tego
OdpowiedzUsuńBuziaczki i pozdrawiam :*
Posiadanie autorytetu to nic złego pod warunkiem że to ktoś wart naśladowania. Pozdrawiam serdecznie. Stasiek z www.stanislawgorny.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy ma jakiś autorytet i wzór do naśladowania moze to byc mama tata idol itp. I myślę ze to nic złego miec autorytet jeśli jest on oczywiscie dobry a nie destrukcyjny :)
OdpowiedzUsuńwww.pannaanna92.com
Uważam że w naszych czasach potrzebne są autorytety :). Wokół jest tyle bzdur, bylejakich gwiazd itd. Żyje jeszcze wiele waetościowych osób godnych naśladowania.
OdpowiedzUsuń